Zbrodnie i pokój

“Ja ze swoją przeszłością też nie jestem normalny” - mówi Marek Edelman. Słowo “też” nawiązuje do stwierdzenia, że “Niemcy - ze swoją przeszłością - nie są normalnymi ludźmi”. Jest tu jakaś dysproporcja - z jednej strony “ja”, z drugiej “Niemcy”, którzy zlewają się w podmiot zbiorowy. Dlaczego? “Szkoda mi dziewczyny, która z małym dzieckiem zginęła podczas wypędzenia. Ale nie mam żadnej litości dla narodu niemieckiego” - przyznaje dalej. “Naród” jest jednak pojęciem abstrakcyjnym i trudnym do wyobrażenia. Tworzą go za to konkretni ludzie, np. ta dziewczyna i jej dziecko. Żałujemy ich, ponieważ umiemy ich sobie wyobrazić. To najlepsze antidotum na generalizujące sądy powodowane nienawiścią rasową, klasową lub narodową.

Podstawowym błędem rozważań Marka Edelmana są próby usprawiedliwienia wypędzenia Niemców i bagatelizowania tego, co im towarzyszyło, np. “wypędzenie jest cechą wszystkich dyktatur europejskich (...), do takich tragedii prowadzi każdy ustrój totalitarny”. Wypędzenia Niemców nie zrealizowały żadne dyktatury czy totalitaryzmy, ale konkretni łajdacy, ponoszący za nie odpowiedzialność. Tak samo jak konkretni Niemcy odpowiadają za nazistowskie barbarzyństwa. “Niemcy przesiedleni po wojnie, nie wyszli na tym tak źle (...) trafili z nędzy do kraju dobrobytu”. Jeśli kogoś ograbię z całego majątku, a następnie go przejmę i ta osoba osiągnie później dobrobyt, to nie czyni to ani o włos piękniejszym tego, co zrobiłem. “Niemcy wypędzeni do NRD nie protestowali - z jednym wyjątkiem powstania berlińskiego w 1953 r. Widocznie działo im się lepiej niż Polakom”. Na tej samej podstawie można powiedzieć, że Węgrzy nie protestowali przeciw rosyjskiej hegemonii, z jednym wyjątkiem rewolucji w 1956 r. Jeśli tylko nie mówi się o Niemcach, widać absurdalność takich argumentów.

Edelman zauważa: “Jeśli pomysł Centrum wychodzi ze środowisk Związku Wypędzonych, to znaczy, że jest to zakamuflowany powrót do idei Drang nach Osten (...). Bo w polityce nie tyle jest ważne, co się mówi, tylko - kto to mówi”. To bolszewicka zasada: coś nie może być rozsądne, ponieważ mówi to burżuj, imperialista itp. Zawsze i wszędzie w pierwszym rzędzie ważne jest to, co się mówi i w jakim kontekście. “Nie można porównywać tragedii Gustloffa ze zbrodniami Oświęcimia, Treblinki, Majdanka”. To twierdzenie poniekąd obłudne, ponieważ Marek Edelman robi to, uważając, że te drugie są wielokrotnie większe. Nikt tego zresztą nie kwestionuje. Można zaś dyskutować, czy za większymi zbrodniami słusznie jest ukrywać mniejsze. Zbrodnia to zbrodnia i tak powinna być nazywana. Atak na statek cywilny i niszczące bombardowania celów cywilnych można tłumaczyć jako reakcję na podobne akcje niemieckich sił zbrojnych. Czy jednak należy upodabniać się do nieprzyjaciela w jego nikczemnościach?

“Zdecydowana większość Niemców była świadoma, co robią naziści”. 90 proc. dzisiejszych Niemców nie mogła być tego świadoma, ponieważ nie było ich wtedy na świecie. Dlaczego Marek Edelman wrzuca ich do jednego worka ze zbrodniarzami z SS? “Niemcy nie wyzwolili się sami od Hitlera. Ich od nazizmu uwolniła Ameryka”. Tutaj mam nieczyste sumienie, bo przecież czeska wolność jest skutkiem rozpadu imperium sowieckiego... Nie jest jednak ważne, w jaki sposób dojdziemy do wolności, jeśli wiemy, co z nią zrobić. Niemcy udowodnili, że wiedzą - stworzyli demokratyczne, zamożne państwo.

Niemcy zapłaciły za zbrodnie nazizmu straszną cenę: zniszczeniem kraju, aneksją rozległych terytoriów, wypędzeniem ich mieszkańców. Jedna trzecia przedwojennych Niemiec stała się na pół wieku rosyjską kolonią. Dla Marka Edelmana to ciągle mało: “Niemcom nie należy się miłosierdzie, lecz pokuta i to przez wiele pokoleń”. Jeśli Niemcom - mimo rozliczeń z przeszłością, pokut, kolejnych odszkodowań dla ofiar zbrodni nazistowskich - będzie się ciągle zarzucać winy nie do odkupienia, większość Niemców może dojść do wniosku, że samokrytyka była złą drogą...

Sensem powojennego porządku było zapewnienie trwałego pokoju, który nie może być oparty na rewanżu i nienawiści, ale na sprawiedliwości. A ona wymaga, by i zwycięzcy przyznali, gdzie zawiedli. Ukaranie zbrodni jest istotne, ale nie może zagrozić pokojowi. Mogłoby się wydawać, że po tym, co przeżył, Marek Edelman ma prawo tak mówić. To nieprawda. Nikt nie ma takiego prawa.

List Bohumila Doleżala , Tygodnik powszechny, 2003-10-19